Były jednak rzeczy których nawet Pani z escorta nie chciała zabrać. Lodówka, (zdjęcie na górze jest poglądowe - mojej nie udało mi się sfotografować) która dawno zepsuta służyła jedynie jako szafka na stare ramki i pokarm dla pszczół, (jeszcze za czasów gdy dziadek miał ule) nijak nie chciała opuścić altanki. Pogodziłem się z faktem, że będę musiał pożyczyć przyczepę i wywieźć ją na teren Zieleni Miejskiej. Ale po wprowadzeniu nowej ustawy śmieciowej pewnie mi tego nie przyjmą. I tak niepotrzebnie głowiłem się dwa tygodnie po czym nieopacznie wspomniałem o lodówce sąsiadowi... Godzinę później lodówka zniknęła. Sąsiad podsumował to tylko tak:
Panie tu niedaleko jest taki facet co zbiera złom, trochę ją rozkręci i jeszcze parę złotych zarobi.Lodówka zniknęła ze wszystkimi śmieciami, które kryły się w jej wnętrzu.